Czasem mniej znaczy więcej…

Jest środa, 23.40. Za oknem już cisza i spokój. Co jakiś czas słychać tylko cykanie świerszczy. Chyba jeszcze one tylko nie śpią wraz ze mną…

A ja zasiadam do tworzenia newslettera dla swoich czytelników, choć obiecałam sobie, że nie będę już więcej pracować po nocach. A czemu zatem dzisiaj siedzę?

No właśnie, a temu, że kolejny raz wzięłam sobie na głowę więcej zadań niż daję radę udźwignąć fizycznie i psychicznie. Jak mi powiedziała ostatnio moja bliska koleżanka, jestem zbyt „płodna” w pomysły, które chcę zrealizować i to mnie doprowadzi w końcu do zguby. Ale jak nie brać sobie za dużo na głowę, kiedy ciągle przekonują Cię, że wszystko możesz i nic nie musisz?

A Facebook dodatkowo podsyca ten temat, pokazując osoby, którymi chcemy być.

A jeśli nie być, to przynajmniej robić to, co one robią! Bo w świecie Facebooka wszystko jest jakieś piękniejsze i godne pożądania. Nie ma ograniczeń, nie ma lęku! Jest tylko sukces murowany. Można robić tyle rzeczy na raz! I jakoś to wszystko wygląda tak, jakby czas osób podziwianych online, rządził się innymi prawami niż nasz. Bo jak do jasnej anielki, robić tyle w 24 godziny?

Kiedyś przeczytałam, że fejm na Facebook’u, można przyrównać do bycia milionerem w grze Monopoly…

Niby jesteś znana, ludzie Cię szanują i podziwiają, ale ilość like’ów oraz polubień na stronie, o które tak zabiegamy, nijak się ma do ilości monet w portfelu. A im więcej robimy na raz, tym mniej nas we wszystkich projektach, a klienci to czują i nie kupują! Doszłam w końcu do momentu, kiedy mam odwagę samej sobie powiedzieć STOP!

Nie muszę tyle rzeczy robić, ile bym chciała i też będzie fajnie. Bo czasem mniej znaczy więcej…Tak dokładnie dzisiaj myślę. Po tygodniach walki z sobą i martwienia się, czy to będzie na pewno dobre rozwiązanie dla mnie, przystopowałam w mojej pomysłowości. Bo to, że pomysły się pojawiają, w zmęczonej nadmiarem bodźców głowie nie oznacza, że muszę je wszystkie realizować przecież!

;

I Ty też nie musisz!

Żyjemy w świecie, w którym wszystkiego mamy w nadmiarze. Przyzwyczajeni jesteśmy do bylejakości. Łatwiej się żyje przecież, korzystając z jednorazówek, w postaci talerzy, biletów, a nawet bielizny. Tak jest wygodniej, choć wcale nie bardziej ekologicznie i taniej.

Nie wspomnę, że marki, na prawo i lewo, uszczęśliwiają nas przeróżnymi bibelotami, w postaci próbek, breloczków, smyczy itp. W ten właśnie sposób, otoczone jesteśmy przedmiotami, które nie mają dla nas żadnej wartości. Ot, żeby tylko były i leżały. A nuż się przydadzą? A, że zazwyczaj nie są do niczego potrzebne, to sobie leżą, czekając na kolejne, generalne porządki, kiedy to grzecznie lądują w miejscu ostatniego spoczynku- podwórkowym śmietniku.

To „mieć więcej”, choć nie jest nam do szczęścia potrzebne, przenosi się na wszystkie sfery życia. Również przenikając bez pytania do naszego biznesu. Chcemy robić więcej, choć nie znaczy, że lepiej od konkurencji.

Zamiast zdać się na swoją intuicję, energię i granice możliwości, śledzimy z lampką winą, zielone z zazdrości, co inne przedsiębiorcze kobiety robią i też chcemy pokazać światu, że to potrafimy! A najbardziej smutne w tym wszystkim jest to, że pogrążone w rozmyślaniach o tym, co możemy jeszcze zrobić więcej, jakoś umyka nam fakt, że owszem, są kobiety, które robią cudowne rzeczy i osiągają sukces. 

Ale to wszystko dlatego, że działają w określonym obszarze i nigdzie więcej! 

Czasy, w których jest dane Tobie i mi prowadzić swoją  firmę, choć dają mnóstwo inspiracji i rozwiązań, to są przy tym bardzo bezlitosne. Wypływając na szerokie przestworza własnego biznesu, szybko się  przekonujesz, że nie jesteś samotną rybą w tym oceanie, bo podobnych jest całe mnóstwo…

Równie pięknych i kuszących rybaków. I dlatego nie możesz być każdą, którą być Ci się zamarzy, bo:

=

Masz tyle czasu, aby przywdziewać różne łuski.

=

Masz tyle czasu, aby przywdziewać różne łuski.

=

Rybak dostanie zawrotu głowy i pójdzie szukać takich ryb, które są zawsze takie same i dokładnie takie, jakich potrzebuje.

Oszukano nas mówiąc, że możesz być kim chcesz, robić na co masz ochotę, bo takie są czasy! Owszem, możesz robić co chcesz, ale jeśli wybierzesz jedną opcję. Zachowasz umiar, będziesz patrzeć w jednym kierunku, aby być doskonałą i rozpoznawalną z jednej konkretnie rzeczy. Wtedy masz realną szansę na sukces!

Wybierając ten jeden cel, świadomie decydujesz, że odrzucasz wszystkie. I tylko wtedy mniej, znaczy więcej. Bo wtedy cała Twoja uwaga idzie w jednym kierunku. A tam gdzie uwaga, tam idzie cała nasza energia. I wtedy dopiero osiągamy sukces. Dlatego np. jeśli robisz wydarzenia tak jak ja, zaplanuj ich mniej, ale staraj się, aby były efektywniejsze pod każdym względem:

=

Przyciągały z każdą edycją więcej klientów.

=

Partnerów dobieraj coraz mądrzej, aby oprócz pieniędzy wnosili wartość do wydarzenia.

=

Zamiast wydatkować energię na cztery te same wydarzenia w roku, pokuś się o dwa, na których zyskasz tyle samo, bądź więcej. Zrób dwoma tyle szumu medialnego, co zrobiłyby cztery.

=

Atrakcje wydarzenia wznoś na wyższy poziom. Niech uczestnicy w stałym napięciu oczekują kolejnej edycji. Niedopuszczalne jest ciągłe „odgrzewanie kotleta”, w postaci tych samych partnerów, przekąsek, tematów prelekcji.

=

Jeśli tworzysz szkolenia bądź warsztaty i temat jest ten sam, wprowadzaj elementy zaskoczenia, które je odświeżą. Konkursy, upominki, nowa forma ćwiczeń praktycznych, zaproszony dodatkowo ekspert, tylko na to wydarzenie.

Te podpunkty możesz śmiało dopasować do innego biznesu. Zamiast ciągle wymyślać koło na nowo, staraj się, jak najbardziej urozmaicać i wzbogacać to co już masz. Poprzez dodawanie bonusów, atrakcji, zapraszanie ekspertów do współpracy itp. I pamiętaj, że nadmierna aktywność, nie przekłada się na efektywność, a wtedy będzie Ci lżej…Mnóstwo małych działań, rozprasza naszą uwagę, i uniemożliwia tworzenie wielkich! To te małe chochliki sprawiają, że płoniemy jak świeczka,

i równie szybko gaśniemy. W ciągu ponad 6 lat mojej działalności, w końcu nauczyłam się, aby wybierać ze smakiem i rozwagą. Małą łyżeczką też można się najeść przecież. Mniej współpracy, ale bardziej wartościowych. Mniej działań, ale przynoszących efekty! Co za tym idzie, więcej satysfakcji z pracy.

 

My właśnie z Moniką już wiemy, z czego będziemy budować nasze imperium przez najbliższe lata. Wiemy, gdzie będziemy wkładać uwagę i energię. Zdecydowałyśmy, jaki kierunek obrać, aby wiatr tylko pomagał nam płynąć zgodnie z nurtem rzeki!

Bo chcemy pracować mniej, a zbierać plony równie obfite, jak wtedy, gdy pracowałyśmy non stop, nie wiedząc jaki ma być końcowy efekt tej harówki….

A z czego my budujemy imperium? Z Platformy Wiedzy SKB , która skierowana jest do kobiet przedsiębiorczych:

 

  • które dopiero myślą o swoim biznesie,
  • są na początku swojej drogi biznesowej,
  • działają biznesowo od jakiegoś czasu, ale potrzebują wsparcia oraz wiedzy jak go dalej rozwijać.

Chcemy, aby wspólnie z nami mogły ogarnąć chaos informacji dotyczący prowadzenia swojego biznesu, oszczędziły czas, który marnują na szukanie wiedzy w sieci oraz pieniądze wydawane na często nietrafione kursy i szkolenia.

Projekt jest duży, jak słoń. Wymaga skupienia i energii, aby dotrzeć z nim do jak największej liczby przedsiębiorczych kobiet, które tej promocji potrzebują. Dlatego decyzja, co się robi, a czego już nie będzie, jest w tym projekcie bardzo potrzebna.

Bo mniej, z pewnością znaczy teraz więcej, świat należy do ludzi skupionych na celu i konsekwentnie działających w kierunku jego realizacji! Wtedy żaden kryzys nie jest w stanie zniszczyć tego, co budowałaś przez lata!